Podobno bywasz dowcipnisiem.
Kiedyś bywałem częściej. Dzwoniłem do któregoś z braci Kuderskich, zmieniałem głos i jako Tomasz Raczek umawiałem się z nim na wywiad. Potem szedłem do niego, a gdy otwierał mi drzwi, słyszałem: "Kurde, wiesz, kto do mnie zadzwonił, żeby umówić się na wywiad? Tomasz Raczek!". Albo w hotelu dzwoniłem do chłopaków jako recepcjonista i prosiłem, żeby - nim się wymeldują - posprzątali pokoje, wyłączyli telewizory i znieśli do recepcji piloty do nich. I faktycznie, schodzili do recepcji jeden za drugim z pilotami - wtedy były jeszcze takie ogromne - w rękach. I dziwili się, dlaczego w takim niezłym hotelu trzeba po sobie sprzątać. Najgorszy kawał, którego do dziś się wstydzę, zrobiłem Przemkowi Myszorowi. Gdy miał remont w domu, jego dość niemądry pies ugryzł jednego z robotników. Kiedy się o tym dowiedziałem, zadzwoniłem do Myszora z telefonu mojej mamy, przedstawiłem się jako szef tej ekipy i powiedziałem, że facet leży w szpitalu z podejrzeniem wścieklizny i żeby zadzwonił do żony kolesia, bo jest psychicznie zdewastowana. I podałem telefon mojej mamy. I Myszor zadzwonił! Tak strasznie się kajał, że poczułem, że pojechałem po bandzie. Powiedziałem, że mąż lepiej się czuje i żeby Myszor tak bardzo się nie przejmował. A on w tym czasie poszedł z żoną do weterynarza, bo się okazało, że pies nie był szczepiony, a weterynarz mu powiedział, że jeśli to prawda z tą wścieklizną, to zwierzę trzeba uśpić. Nie zdążyli, ale niewiele brakowało.
Spuścił cię ze schodów?
Zadzwonił do żony robotnika, mówi: "Przemysław Myszor, czy mąż się lepiej czuje?". A ja: "Przemek, tu Rojas". A on: "Słuuuuucham?". Oczywiście się obraził. Właściwie mu się nie dziwię.
Byli koledzy z zespołu mówią o tobie różne rzeczy, również miłe: "bardzo zdolny muzyk, świetny sportowiec, pracowity, zorganizowany, dąży do celu, oryginalny, zdolny, ambitny, składa piękne melodie, pisze fajne teksty, wrażliwy, charyzmatyczny, inteligentny". Ale Lala, czyli Wojtek Kuderski, perkusista Myslovitz, dodaje: "Nie odpoczywa". Naprawdę nie odpoczywasz?
Nie odpoczywam przed telewizorem. Biegam i dużo pracuję. Mam milion myśli na minutę. Bywa, że jestem niepoukładany. I jest we mnie niepokój, że może robię za mało.
Nawet gdy byłeś w Myslovitz, uciekałeś w różne własne projekty. Lenny Valentino, Smolik, felietony w gazetach, audycje w radiu. Strach przed poprzestawaniem na jednym?
Trochę skłonność do dywersyfikacji, ale zawsze w ramach muzyki. Trochę to mój niespokojny duch. Trochę instynkt, który mi podpowiadał, że nie mogę być tylko "tym kolesiem z Myslovitz".
Indywidualista?
Tak, zespół nie był moim naturalnym środowiskiem. Dzięki tej dywersyfikacji poczułem, że muzyka mnie nie zdradzi, że może być nie tylko moją pracą, ale i pasją.
Dom, koncerty, OFF Festival, pisanie, nagrywanie. Łapiesz wiele srok za ogon.
Gdy czuję, że coś mi się podoba, nie potrafię sobie tego odmówić. A potem się z tym męczę.
"Myśli trzy lata do przodu". To znów Lala o tobie.
No tak. Mam głęboką świadomość, że to, co jest dziś, zaraz zniknie, zmieni się, przeminie. Że się skończy, bo to tylko chwila. Muszę myśleć o czymś następnym.
I zostaniesz z niczym? Rodzaj zabezpieczenia? Zawsze musi być nowa idea, pomysł, sposób na siebie i pieniądze?
Muszę wychodzić do przodu. Z jednej strony to rozwija, inspiruje, człowiek się zmienia, nabiera doświadczeń, sprawdza się, z drugiej to strasznie męczące. Może to próba nieustannego udowadniania sobie czegoś, walki ze sobą ? robię wszystko, żeby móc sobie powiedzieć: to wcale nie jest tak, że tego nie potrafisz. Potrafisz wiele. Umiesz pisać, komponować, śpiewać, pracować z ludźmi, robić festiwal. Z drugiej strony pewnie mam rodzaj niezdefiniowanego ADHD. Dziś, gdy dzieciak jest nadaktywny, nie umie się skupić, rodzice idą do psychologa i robią wszystko, żeby jakoś mu pomóc. Gdy ja byłem dzieckiem, trzeba było naprawdę poważnie przekraczać normę, żeby trafić do psychologa, a potem fru, do szkoły specjalnej. O takich jak ja, ciągle wiercących się, szukających nowych zajęć, takich, co nie umieli usiedzieć, mówiono, że synek jest energiczny.
Czy to myślenie "trzy lata do przodu" nie odbiera przyjemności z bycia "teraz"?
Odbiera. Na szczęście moja żona jest zupełnie inna, ona mnie zatrzymuje w biegu. Lubi pogadać, pomyśleć o czymś dłużej, zaangażować się głębiej. Wkurza ją mój niepokój, moja chwilowa uwaga, sięganie po kolejną rzecz i następną, i jeszcze następną. Ania pokazuje mi, że warto się zatrzymać.
Wszystkie komentarze