Najlepiej w życiu ma twój kot, bo jest przy Tobie [FRAGMENTY KSIĄŻKI]
Wisława Szymborska i Kornel Filipowicz (Materiały prasowe)
Kocham Cię bezustannie (tylko z przerwą obiadową)
Fragmenty pochodzą z książki "Najlepiej w życiu ma twój kot. Listy", miłosnej korespondencji Wisławy Szymborskiej i Kornela Filipowicza. Opublikowało ją Wydawnictwo Znak. Książka do kupienia TU
10 lipca 68
Och Kornelu Kochany, jeszcze wczoraj, nie mając od Ciebie nic oprócz karteczki z Turkami, wysłałam do Kocka liścik - dziś dopiero dostałam od Ciebie list i drugą karteczkę równocześnie. Piszę
więc już nie na te piękne Łysobyki, tylko na Baranów, licząc się z tym, że naszej poczcie wcale się nie spieszy. Grunt, że wiadomości o bardzo ważnych, od dawna oczekiwanych Nominacjach docierają do narodu w porę. Reszta nie ma już takiej doniosłości. Cóż dopiero mówić o listach z amorami!
Bardzo się cieszę, że zapuściłeś wąsy. Chyba będą równie udane jak u Pana Tulczyńskiego. Błagam, zostaw je aż do powrotu, ostatnio zasłużyłam sobie chyba na tak olśniewający widok. Myślę tu o Tobie ciągle i kocham Cię bezustannie (tylko z przerwą obiadową).
Chcę bardzo, żebyś był zdrów i w dobrym humorze. Miauczenie Twojego kota dochodzi wśród nocnej ciszy aż na moją ulicę. Widać z tego, że nic nie robi tylko tęskni, a przecież zostawiłeś mu jak zwykle prace zlecone, pewnie jakąś nową i znakomitą powieść do napisania. Czytałam jego ostatnią nowelę w "Tyg[odniku] P[owszechnym]". Jest bardzo piękna. Naprawdę, wielką masz pociechę
z tego miłego stworzenia. Ja tu nikogo takiego nie mam, krasnoludki z powodu upałów odmówiły wszelkiej pomocy, a zresztą szczerze mówiąc są to tylko mali grafomani.
Co w Krakowie? - Pawełek dostał wypowiedzenie od Władzia, listownie, nie osobiście, z propozycją, żeby przeszedł z etatu na umowę podobną do mojej. Zgodzi się pewnie, bo co ma robić. Mówi się, że na ten wolny etat ma przyjść Lipiec, osobnik prężny, któremu robota pali się w rękach. U Ewci na razie wszystko dobrze, wyjeżdża na wypoczynek do Lanckorony. Będzie mieszkać u znajomego Ci już Napoleona.
Jedzie z nią Basia, a po Basi przyjadę ja na kilka dni odetchnąć, bo jest tam drugie łóżko za 20 złotych. Poza tym dręcząca Adama mysz okazała się szczurem, który wydobywał się z klozeciku, żeby zjeść zostawioną mu słoninę i bardzo smaczne zatrute ziarno.
Nie gniewaj się, że śniłam Ci się w złym humorze. To albo nie byłam ja, albo miałam się w tej formie śnić komu innemu. Byłam w kinie na Giulietcie i duchach Felliniego, jak wiesz, film nieudany z różnych powodów. W każdym razie nie podobał się ani Gieni, ani mnie. Byłam także w wesołym miasteczku i jeździłam na diabelskim kole. Wszystko to jednak w towarzystwie, które ani nie powinno, ani nawet nie może Cię niepokoić. Kornelu, w piątek miną dwa tygodnie, odkąd się nie widzieliśmy. Jedna lampa u sufitu znowu się nie świeci. "L" w Biprostalu nadal nie naprawione.
Byłoby to wszystko przeraźliwie smutne, gdybym nie wiedziała, że wreszcie kiedyś będzie inaczej. Całuję Cię mocno - Twoja Wisława
*** "Nominacje" to aluzja do XII Plenum Komitetu Centralnego PZPR (8 i 9 lipca). Edward Ochab (1906?1989), były Przewodniczący Rady Państwa, zrezygnował wtedy z wszystkich funkcji partyjnych, natomiast Mieczysław Moczar (1913?1986), przywódca antysemickiej frakcji "partyzantów", dokooptowany został do Biura Politycznego KC jako zastępca członka.
Opowiadanie w "Tygodniku" to Jak dmuchawiec ("TP" nr 26/1968). "Władzio" - Władysław Machejek (1920-1991), partyjny pisarz z silnymi skłonnościami do grafomanii, był redaktorem naczelnym tygodnika "Życie Literackie", w którym pracowała Szymborska, a także "Pawełek", czyli Jan Paweł Gawlik (ur. 1924), krytyk, późniejszy dyrektor Starego Teatru. Józef Lipiec (ur. 1942), filozof i działacz sportowy, był wówczas także działaczem partyjnym.
Giulietta i duchy, pierwszy pełnometrażowy barwny film Federica Felliniego, z Giuliettą Masiną w roli tytułowej, miał premierę w 1965 roku. Wzniesiony w 1964 roku biurowiec Biprostal (ul. 18 Stycznia 57, dziś Królewska), pierwszy krakowski "drapacz chmur", stał się symbolem popaździernikowej nowoczesności. Szymborska, Filipowicz, Lipska i Barbara Czałczyńska (1929-2015), prozaiczka i tłumaczka, wszyscy mieszkający w sąsiedztwie gmachu, stworzyli "Grupę Biprostal", co było żartem z panującej wówczas mody na grupy literackie. Należał do niej także mieszkający w innej części miasta Adam Włodek.
Wisełko kochana, zapraszam Cię na obiad
24/25 VII 68
Kochana! jest noc z środy na czwartek, stoimy w pięknym miejscu, ale pogoda kiepska. Ratuje nas pejsachówka. Dziś w nocy nie będę łowił ryb, bo przemokły mi spodnie i wiatrówka; może do jutra wyschną. Pojutrze zwijamy manele i czekamy na samochód, który ma po nas przyjechać z Warszawy na umówione miejsce. Gorzej będzie, jak nie przyjedzie. Będziemy musieli organizować sami transport łodzi i sprzętu (furmankami) do Dęblina. Tak czy owak - w niedzielę spodziewam się być w Krakowie. Jeśli przyjadę o jakiejś możliwej godzinie (tzn. przed 23-cią) - zadzwonię.
Wczoraj przystanęliśmy na chwilę koło wsi Sarny. Wrzuciłem tam do odrapanej i zardzewiałej skrzynki kartkę do Ciebie, pisaną dwa dni wcześniej; będzie cud, jeśli dojdzie!
Wisełko kochana, zapraszam Cię na obiad do Wierzynka w poniedziałek i całuję - K.
Zakopane 27. 7. 68
Kornelu Kochany!
Smutno mi z wielu powodów, ale najbardziej z Twojego. Dostałeś mój list wysłany jeszcze z Krakowa? Cieszę się, że przynajmniej ryby miałeś spokojne i ta niespodzianka nie przyszła za wcześnie.
Ja także dostałam Twój list (Adam przysłał mi tu pocztę) zapowiadający przyjazd i zapraszający mnie do Wierzynka... Och, co bym dała za to!
Dość powiedzieć, że rozbeczałam się czytając, po raz pierwszy zresztą od przyjazdu, co jest wielkim sukcesem, bo tu płaczą wszyscy, mężczyźni i kobiety, bardzo chętnie i często. Nastroje się udzielają, jedno drugiemu opowiada same potworności, no i tak czas leci. Najgorszy jednak jest ten sanatoryjny rygor; do dwóch tygodni w ogóle mowy nie ma o wytknięciu nosa poza ogrodzenie.
Jednym słowem znalazłam się w kryminale, łagodnym, ale jednak dosyć trudnym do zniesienia dla kogoś, kto zawsze miał swój własny pokój i robił co chciał. W dodatku czeka się jeszcze na proces, czyli ostateczne orzeczenie, które nie zapada wcześniej niż w ciągu dziesięciu dni. Słyszę, że niższych wyroków jak 3 miesiące w ogóle tu nie dają.
Kornelu, czy w ogóle w tych warunkach mam jakiekolwiek prawo zajmować Cię moją osobą? I jakże mi przykro, że właśnie Tobie taką przykrość sprawiam. Jeśli jednak zechcesz, będę do Ciebie dalej pisać i dzwonić czasem koło 5-ej po południu, bo wtedy mamy wolne.
Gdybyś chciał nawet tu przyjechać, nie przyjeżdżaj jeszcze! Jestem tu od niedawna i robię wielki wysiłek, żeby się dostosować do narzuconego mi trybu życia. Twój przyjazd na razie zniweczyłby tę całą pracę i musiałabym z rozżaleniem zaczynać wszystko od początku. Czy możesz to zrozumieć? Bardzo chcę Cię zobaczyć ? ale niechże się trochę ustatkuję, nerwowo przede wszystkim. Ostatecznie jestem silna i jakoś sobie dam radę: początki tylko są trudne. Czuję się nieźle, wyglądam dobrze ? ale tu pełno takich, którzy wyglądają jak tury.
A jak Ty? Bardzo chcę wiedzieć o Tobie wszystko, zarówno o zdrowiu, jak i o Twoich wąsach...
Nie wiem tylko, jak przyjmiesz te rewelacje o mnie. Jeśli masz zamiar martwić się, rób to w sposób umiarkowany. Lekarz powiedział, że w zasadzie jestem silna i odporna. Poza tym powietrze i wieczne nic nie robienie zrobią swoje. Nie myśl ze zgrozą, że mam pismo takie roztrzęsione - piszę przykucnięta na krześle, które się kiwa.
Stół jest zajęty podwieczorkiem na trzy osoby (mam celę trzyosobową), więc miejsca nie ma.
Całuję Cię mój Kochany! Zadzwonię we wtorek - Wisława
Przyzwyczaiłem się już do Twojej ?sprawdzalnej? obecności w moim życiu
VII 68
(równo miesiąc bez Ciebie)
Kochana!
Nasz wspólny znajomy p. Eustachy Pobóg-Tulczyński, jak się dowiedział o twojej chorobie, to strasznie się przejął i zmartwił. Mówił, że nabawiłaś się suchot przez niedojadanie, ślęczenie po nocach i przebywanie w zadymionych lokalach. Zaprosił, żebyś przyjechała do niego do Kurylówki. Powietrze, słońce, świeże jajka, masło, śmietana, kurczęta ? w miesiąc będziesz zdrowa. P.P. konsyliarze doradzają jednak leczenie sanatoryjne ? sam nie wiem już, co Ci radzić.
Wisławo Kochana, nie mogę zrozumieć, dlaczego tak usilnie namawiasz mnie na coś, czego ja ani nie chcę robić, ani nie potrzebuję? W tej chwili zagrożenie jest od Twojej raczej strony. Sanatorium jest co prawda więzieniem, ale jak sobie wyobrażam, także czarodziejską górą. Romanse w tym miejscu odciętym od reszty świata wydają się należeć do porządku życia. Wiemy o tym nie tylko z literatury...
Spotkała mnie jeszcze w dodatku dzisiaj przykrość: w pewnym towarzystwie obiło mi się o uszy, że J[an] Paweł pojechał. Dokąd? Jeśli odwiedzić Ciebie, to byłoby mi bardzo bardzo przykro, że jemu pierwszemu pozwoliłaś na to... I w ogóle, Wisławo, jest mi bardzo smutno. Przyzwyczaiłem się już do Twojej ?sprawdzalnej? obecności w moim życiu. Pisz więc dużo, a raczej często, żebym przynajmniej w ten papierowy sposób mógł wiedzieć o Twoim istnieniu.
Pisz, czego ci trzeba ? może książek? Czy masz tam warunki do robienia czegoś dla ?Ż[ycia] L[iterackiego]?? Dla siebie? (Do nierobienia niczego przeciwko mnie?...) U mnie w domu okropny bałagan. Na balkonie, w pracowni, w łazience porozkładane i porozwieszane rzeczy ? koce, garderoba, bielizna, namioty. Do dziś dnia jeszcze nie wyschły. Na biurku kupa korespondencji. A w głowie pustka. Zdrowie ? takie sobie. Wszystkie nerkowe itp. przypadłości ? ustąpiły bez śladu. Przybyło mi dużo sił.
A może, Kochana, Twój pobyt tam potrwa krócej, niż przypuszczasz? Dostaniesz trochę streptomycyny i na wrzesień wrócisz do Krakowa?
Całuję Cię bardzo mocno ? Kornel
P.S. Był tu przejazdem Artur S., dopytywał się o Ciebie, chciał się z Tobą zobaczyć i pogadać.
*** Jan Paweł to Gawlik, a Artur S. ? Artur Sandauer (1913?1989), literaturoznawca, krytyk, prozaik i tłumacz.
[1 lub 2 08 1968]
Po telefonie we środę
Kochany Kornelu! Tak wygląda mój pokój 119. Jedne drzwi prowadzą do łazienki, a drugie wprost na Krupówki. Kocham Cię, ale się tym nie przejmuj ani nie licz się z tym specjalnie. Najwyżej bierz to pod uwagę podczas spotkań z Katzówną. Tutaj przebywa bardzo dużo koleżanek Gieni, a nawet kilka jej sióstr bliźniaczek. W ich towarzystwie czuję się pozbawiona żywotności i sensu. Bo sens jest ich.
Napisz mi, co robisz, albo jeśli wolisz, pisz sucho i rzadko. I zdystansuj się ode mnie (czy to po polsku?).
Nie wiem, co się dzieje na świecie, ale podejrzewam, że źle?
Całuję cię z zachowaniem zasad higieny ? W.
11. 8. 68
Kornelu Kochany! Piszę do Ciebie, bo mi w ten sposób trochę lżej. Jeszcze wiele trudności muszę tu pokonać, żeby jakoś znieść tę kurację. To że nie płaczę już, to dopiero pierwszy etap. Cały czas mi się zdaje, że nie byłam dla Ciebie tak serdeczna jak powinna bym i jak chciałam. Dziś niedziela, do moich pań poprzyjeżdżała
rodzina, mam trochę spokoju i samotności, ale skupić się nie potrafię, bo tylko czekam, aż drzwi się otworzą i zacznie się paplanina.
Trochę czytam, trochę myślę i na tym koniec. Twoja różyczka wygląda jeszcze jak panienka. Wczoraj był na chwilę Pawełek pożegnać się, bo jedzie do Bułgarii. Wspominam o tym, bo 1) jest to
zupełnie niewinne 2) nie musi Basia Cię o tym informować 3) wynika z tego najoczywiściej, że to nie będzie ten, który tu w Zakopanem chce wynająć pokoik u jakiegoś starego bacy.
Mój bardzo drogi, napisz do mnie słówko o swoich sprawach.
Całuję ? W.
Ile gatunków wódki masz w domu?
14. 8. 68
Kornelu!
Oto garść pytań, które mi spać nie dają:
1. Ile gatunków wódki masz w domu?
2. Od kogo Gienia, która tu co niedzielę odwiedza swoją siostrę, dostała te czerwone elastyczne spodnie?
3. Dlaczego wymyślasz sobie tyle trudnych do określenia zajęć, podczas gdy w górach nie ma kto zwozić drzewa?
4. Czemu w całym Zakopanem nie ma nikogo podobnego do Ciebie?
5. Czy Twoja Salomea jest w dalszym ciągu głucha?
6. Kiedy skończysz wreszcie szósty tom powieści p.t. "Zakochany szwagier"?
7. Dlaczego wydaje mi się, że ledwie miesiąc byliśmy razem, a teraz już rok osobno?
8. Jaka znowu polonistka pisze o Tobie pracę magist[erską] - i dlaczego to nigdy nie jest polonista?
9. Dokąd się dzisiaj wybierasz w tej śnieżnobiałej koszuli, co?
10. Czy jak wrócę kiedyś, będziesz mi znowu mówił Wiesławo?
W.
***
Pod listem dopisek Filipowicza, odnoszący się do punktu 10: "Jeśli zgodzi się zacząć wszystko od początku".
Salomea to imię tak zwanej wówczas "pomocy domowej", która sprzątała u Filipowicza.
Odpowiedź na ankietę z dn. 14. 8. 68 udzielona w dn. 18. 8. 68, wg. najlepszej mojej wiedzy, woli i w zgodzie z sumieniem
1. Aktualnie tylko 1 gatunek: śliwowica szabasowa (nie liczę butelki Martella z r. 1961)
2. Gienia twierdzi, że kupiła na ciuchach, ale przecież wiadomo, że p. Czesiek był niedawno służbowo w NRD...
3. i 4) No właśnie?!
5. Tak, jak pień.
6. Nie wiem. Na razie szukam wydawcy na tom V, który, jak wiesz, nosi tytuł ?Domek jednorodzinny?.
7. Bo jeszcze nie znudziliśmy się sobie; gdyby tak było, wydawałoby Ci się, że na odwrót, że byliśmy ze sobą już 10 lat, a tylko 1 miesiąc osobno.
8. Nie wiem.
9. W każdym razie nie na spotkanie z J. K. (wyjechała do Bułgarii).
A w ogóle, to z powodu nieobecności p. Bołdynowej (c.k. praczki) chodzę na co dzień w koszulach non Byron.
10. odpowiedziałem telefonicznie
***
"Koszule non Byron" to podwójna żartobliwa aluzja: do dandysowskiego stylu romantycznego poety Byrona i do modnych w latach sześćdziesiątych koszul non-iron z niemnącego się sztucznego tworzywa.
Mój organizm jakoś nie lubi tych nowomodnych leków
piątek, 16-go?
Kochany Kornelu!
Wiadomość, że masz zamiar zgolić wąsy, uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Chciałam przecież wypchać nimi poduszeczkę na szpilki - chyba że istnieje jakiś przesąd, który tego zabrania?
Dostałam dziś od Ciebie 1 kartkę, 1 list i "Współczesność". Muszę Ci wyznać, że budzę tu sensację, bo dostaję tu najwięcej listów, do czego TY bardzo się przyczyniasz. Trochę już pytałam o mieszkanie, będzie chyba w czym wybierać, ale jeszcze nie pora, lepiej zacząć pertraktacje po sezonie, czyli we wrześniu.
Żeby tylko wszystko dobrze szło! Bo tu dołożyć delikwentowi miesiąc albo dwa to dla lekarzy igraszka. Dalej biorę połowę porcji streptomycyny, bo mój organizm jakoś nie lubi tych nowomodnych leków. Trochę mnie to złości ale i trochę z tego jestem dumna [rysunek z gwiazdką] Pocałunek w kształcie gwiazdy dla Ciebie!
17. 8. 68
Kornelu spod lady!
Nikt mnie tu nie docenia jako kobiety, ale za to moje kwalifikacje zawodowe są w pełni wykorzystywane. Co zdolniejsi pacjenci piszą np.:
"Na werandzie ma być cisza,
ale prezes ciągle misza"
i potem przychodzą do mnie i pytają, czy to dobre. Będę musiała chyba bardzo prędko wyzdrowieć.
W.
Proszę uprzejmie powściągnąć swoją wyobraźnię...
10. 9. 68
DUŻY LIST
Kornelu Kochany!
Proszę uprzejmie powściągnąć swoją wyobraźnię, która przy 100-kilometrowym dystansie stwarza obrazy zniekształcone i z gruntu fałszywe. Żyję tu jak w klasztorze nowicjuszka (bo te zasiedziałe może się jakoś już urządziły) i nawet nic mi nie przychodzi do głowy, w czym bardzo mi pomaga brak wszelkich pokus. Jeżeli więc nie chcę, żebyś przyjechał zbyt prędko, to nie chcę po pierwsze ze względu na Ciebie. Wielka byłaby szkoda, gdybyś znowu popsuł sobie kurację pochopnym wyjazdem.
Ja tu i tak nastawiona jestem na nudę i czekanie, tak że tydzień wcześniej czy później naprawdę nie jest już kwestią życia i śmierci.
Myślisz, że nie chcę Cię widzieć? Pewnie, że nie chcę, o ile bym wiedziała, że nie czujesz się jeszcze dobrze! Na razie obmyślam sposoby, żeby Twój przyjazd był naprawdę sensowny. Oficjalnie wolno wziąć 1 przepustkę na tydzień i to na 2 1/2 godziny! Przy czym nie ma różnicy, czy to mąż, czy matka, czy w ogóle cała rodzina przyjechała. Niektórzy uciekają przez dziury, ale pierwsze przyłapanie na takiej eskapadzie powoduje odebranie przepustki. Donosicielstwo kwitnie, więc nigdy nie wiadomo, kto mnie zobaczy.
Postanowiłam zagrać inaczej (zresztą po naradzie z pewnym bywałym suchotnikiem, który tu stosunki i lekarzy dobrze zna): korzystając z pewnych przywilejów porozmawiam w stosownej chwili z naszym kapralem, powiem mu, że jakieś gonienie przez dziurę uważam za niepoważne, że proszę go o pewne względy na okres dwóch tygodni - jakieś częstsze przepustki itd. Ryzykuję, że się nie zgodzi i w dodatku tym bardziej będzie mnie pilnował, ale myślę, że jakimś krakowskim targiem coś od niego uzyskam. Natomiast nie uprzedzając go i robiąc tak, jak próbują robić tu wszyscy, stracę to pewne uprzywilejowane miejsce i już od niego, tzn. kaprala nic nie wydobędę. Czytasz i uśmiechasz się z politowaniem, no ale tak tu jest - zresztą jak przyjedziesz na dłużej, to zrozumiesz, że chyba zrobiłam najlepiej. Oczywiście im później przyjedziesz, tym łatwiej będzie mi wywalczyć więcej swobody. Przecież chcę być z Tobą trochę - bez cudzych oczu, bez pętania się po tych ławkach w parku, w którym zresztą coraz zimniej przesiadywać. Jeśli przyjedziesz po to tylko, żebyśmy - nieszczęśliwi - przesiadywali w dyżurce, wyjedziesz wreszcie wściekły, a ja tu zostanę zrozpaczona. Więc pozwól, żebym mogła dobrze tę sprawę załatwić - na razie cierpliwie wracaj do siebie. Jeżeli przyjedziesz z końcem września, to też będzie świetnie, bo pogoda i kolory w górach dopiero wtedy są cudowne!
Napisz, czy rozumiesz to, co piszę (i że nie podejrzewasz w tym niczego ukrytego).
Całuję mocno, Kornelu!
Wisława
P.S. Proszę wziąć pod uwagę, że ten list trochę mnie kosztował, bo tak naprawdę to chciałabym Cię widzieć w tej chwili, choćby z daleka! Twoja W.
"Najlepiej w życiu ma twój kot. Listy". Okładka książki
"Najlepiej w życiu ma Twój kot, bo jest przy Tobie" - napisała w jednym z listów Wisława Szymborska do ukochanego Kornela Filipowicza. Korespondencja tych dwojga ujrzała właśnie światło dzienne. Tworzyli nietypową parę - spędzili ze sobą ponad dwadzieścia lat, ale nigdy razem nie zamieszkali. "Byliśmy końmi, które cwałują obok siebie" - mówiła o ich związku poetka. A inni mówili o nich, że patrzą sobie w oczy nawet wtedy, gdy stoją do siebie plecami.
Listy, które do siebie pisali oddają charakter ich relacji i charakterów. Dowcipni, odnoszący się do siebie z czułością i troską, plotkowali przekomarzali się, wyznawali sobie miłość, ale też wymieniali informacjami na temat cen jajek czy cielęciny... Wymyślali też fikcyjne postaci i uwaga - z premedytacją robili błędy ortograficzne.
"Najlepiej w życiu ma twój kot. Listy" opublikowało Wydawnictwo Znak. Książka do kupienia TU