Jest jak rewers dzisiejszej Kuby. Jej skromność przeciwko bucie braci Castro. Swoboda i młodość przeciwko starczemu uwiądowi komunistycznej satrapii. (...)
Yoani należy to najmłodszego pokolenia Kubańczyków, którzy mają odwagę sprzeciwiać się reżimowi. Najstarsi przeciwnicy dyktatury zbiegli na wygnanie, poszli do więzienia lub odeszli. Kiedy Yoani zaczynała się buntować, kilkudziesięciu starszych dysydentów gniło w więzieniach po obławie i hurtowych procesach czarnej wiosny 2003 roku. Garstka ocalała nawolności, próbując przypominać światu, że po upadku Związku Sowieckiego Kuba jest ostatnią totalitarną skamieliną na zachodniej półkuli.
Sánchez nie pamięta dyktatury Fulgencio Batisty ani słynnej demokratycznej rewolucji przeciw niemu w 1959 roku, która dwa lata później zmieniła się w totalitarną tyranię Fidela. Jej imię na literę Y to znak dekady lat 70., kiedy u szczytu utopii utrzymywanej sowieckimi dotacjami Kubańczycy nadawali dzieciom imiona brzmiące podobnie do radzieckich komsomolców Yuniesky, Yadinnis, Yilka, Yusleibis, Yuri czy Yoani.
Yoani nazywa to pokolenie "Why" (ang.wymowa litery Y), bo jego naiwni przedstawiciele pytają często o rzeczy, zdawałoby się, oczywiste.(...)
Urodzona w 1975 roku adeptka filologii hiszpańskiej na uniwersytecie w Hawanie już na studiach w drugiej połowie lat 90. okazuje nieposłuszeństwo. I to w czasie, gdy nadzieje pierestrojki, polskiej "Solidarności", a potem wschodnioeuropejskiej wiosny ludów z przełomu lat 80. i 90. rozbiły się o mur kubańskiego komunistycznego bunkra. Potem emigruje, ale zaraz wraca i rzuca rękawicę reżimowi.
Zakrawa to na cud, ale cudem nie jest. Raczej dowodem, że nie ma takiej opresji, która wytrzebi w ludziach wolę niezależności. Że niema takiego strachu, którego człowiek nie potrafi pokonać, ani marazmu, z którego nie umie się otrząsnąć. (...)
Krótko pracowała jako redaktor pomniejszego pisma, po czym stanęła na własnych nogach; to zuchwalstwo w warunkach komunistycznego monopolu na pracę. Zaczęła uczyć zagranicznych turystów hiszpańskiego, co dawało godziwsze utrzymanie niż państwowa posada. Miała już wtedy kilkuletnie dziecko z mężem dysydentem, kilka lat wcześniej wyrzuconym za krnąbrność z rządowej gazety "Juventud Rebelde".
- To były czasy, kiedy inżynier wolał być taksówkarzem, nauczyciel - portierem w hotelu, a za ladą sklepową stawał neurochirurg albo fizyk - pisała potem Yoani Sánchez.(...)
Wkrótce po powrocie Yoani Sánchez wraz z mężem Reinaldo Escobarem założyli pismo "Consenso", portal DesdeCuba, a w 2007 roku własny blog "Generación Y".
Pisała potem, że zrobiła to "z tchórzostwa", by "móc mówić to, czego mi zabraniano w sferze obywatelskiej". Internet był Kubańczykom wzbroniony, dostępny wyłącznie ścisłej nomenklaturze, pomysł wydawał się więc skazany na klęskę. Ale Yoani się udało. Już rok później miała milion wejść na swoją stronę, "Generacja Y" stała się znana w świecie, a władze zachodziły w głowę, jak ona to robi, nie mając internetu w domu ani wstępu do hoteli, gdzie z sieci korzystali cudzoziemcy.
Od 2008 do 2011 roku dostęp do jej bloga na wyspie za pośrednictwem lokalnych serwerów był zablokowany. Kubańczykom, którzy zdołali wejść do sieci, wyświetlał się biały ekran. Uprzywilejowanym z nomenklatury, którzy omijali lokalne łącza, groziła kara za wchłanianie wrogich treści.
Tymczasem sypały się nagrody: w Hiszpanii, USA, Niemczech, Szwajcarii, Argentynie,Meksyku. O jej blogu donosiły: "New York Times", "Time", "Newsweek", "Washington Post", "El Pais", "Die Zeit", CNN,Al-Dżazira, Reporterzy bezGranic. Żadnej nagrody nie mogła odebrać, bo władze nie pozwalały jej wyjechać. Komentowała kolejne odmowy, których dostała kilkanaście:
- Ta zaborcza logika państwa-tatusia uważa, że nie zasługuję na wyjazd za karę za blog i trzeba wytarmosić mnie za uszy za to, że uważam się za człowieka wolnego - pisała kilka lat temu. - Ale i tak pójdę tam, usiądę w zapchanej poczekalni, by domagać się moich praw. Pewnego dnia ta maszyneria służąca zarabianiu pieniędzy i egzekwowaniu ideologicznej prawomyślności przestanie istnieć. (...)
Dziś Kubańczyk na ulicy inaczej się nosi, inaczej idzie i inaczej patrzy, zwłaszcza w Hawanie. Dziś ma w uchu kolczyk. A kiedyś zrywała go bezpieka. - Yoani Sánchez
Wszystkie komentarze