Dom milenijny, Nowa Zelandia
Amerykański Ruch Małych Domów dotarł do Nowej Zelandii. Zaczęło się od Giny Stevens, która zaprojektowała taki dom dla siebie i wybudowała go z pomocą szwagra. Ale pomagała cała rodzina: mąż, siostra, rodzice. Stwierdzili, że znakomicie się przy tym bawili i chcą to kontynuować. Założyli rodzinny biznes (Build Tiny). Za 17-metrowy milenijny domek Stevensów wyposażony w ukryte w podłodze schowki, w których można przechowywać odkurzacz lub przenocować gości, z wysuwanymi ze ściany schodami do sypialni, z łazienką (z pralką!), kuchnią, miejscem do pracy i wypoczynku, trzeba zapłacić około 300 tys. zł. Można go również przetestować przed ostateczną decyzją kupna, wynajmując przez portal Airbnb.

****
Dla chętnych zgłębienia tematu małego metrażu polecamy wystawę w Zachęcie "Tango na 16 metrach kwadratowych (do 16 października), książkę Filipa Springera "13 pięter" oraz film dokumentalny "Microtopia" Jespera Wachtmeistera.
Tekst pochodzi z magazynu Wysokie Obcasy Extra nr 189, wydanie z dnia 16/08/2018
Wszystkie komentarze
mam w domu biblioteczke okolo 1000 ksiazek i uwazam ze domowa biblioteka to rzecz zbędna.
Kupuje czytam [czasem tez nie} stawiam na polke i na tym koniec.
"mam w domu biblioteczke okolo 1000 ksiazek i uwazam ze domowa biblioteka to rzecz zbędna"
Takie rozdwojenie, to chyba objaw jakichś zaburzeń.
Ja rzeczy zbędne rozdaję, sprzedaję albo wyrzucam. Tym bardziej nigdy nie wpadłbym na pomysł, by trzymać w domu 1000 rzeczy zbędnych, w dodatku na widoku, by się tym katować.
Trzeba się zapisać do dobrej biblioteki :-)
Poza tym i tak nie posłuchaliby troglodyty, który by im powiedział, że domowa biblioteka to rzecz zbędna.
domowa biblioteka to rzecz zbędna.
domowa biblioteka może zbędna nie jest, ale nie przeczytałam w swoim życiu 6000 ani 1000 książek, które by były tak wartościowe, że musiałabym je mieć pod ręką;
jest miejska biblioteka, bezkres uniwersyteckich, jest bookcrossing, można po prostu pożyczać znajomym, wymieniać się, dawać
A tak przy okazji - niełatwo znaleźć mały, używany domek. Pełno za to wielkich, luksusowych lub nie, domiszcz, zamieszkałych przez starszych ludzi, dzieci już nie mieszkają z rodzicami. Nie warto budować z myślą o wielopokoleniowej rodzinie.
to samo u mnie...z domu ponad 180 m.kw w Albercie na ok. 70 m.kw mieszkanie z widokiem na ocean w Wiktorii, Brytyjska Kolumbia. Cudowna zmiana ...co tam metraż jak zamieszkałem w raju :-)
Pozbycie sie setek rzeczy (w tym wielu książek co było przyznaję trudne) bylo swoistym catharsis. Poczułem się wreszczie jak człowiek podrozujacy przez życie bez ogromnego bagazu..i to głównie w sensie psychicznym...i tak rozpocząłem nowy rozdział w moim życiu ....po dwóch latach czuję się świetnie z moją decyzją a co do książek których fizycznie nie mam (zostawilem sobie ok. 100 z którymi w formie paperowej rozstać się nie mogłem) mam dostep do nich w formie eletronicznej..."downsizing" zwykle znacznie poprawia jakość życia. To ważne aby dopasować swój metraz do swoich obecnych rzeczywistych potrzeb i w końcu nie zostawić swojego chomikarskiego bałaganu z tysiącem niepotrzebnych rzeczy spadkobiercom co się niestety zdarza zbyt często..