Po „pancernym kardynale" z Niemiec, jak określano poprzednika Benedykta XVI, oraz konserwatywnym pontyfikacie Jana Pawła II, katolicy rozsmakowują się w każdej wypowiedzi Franciszka, któremu zdarza się upodmiotowić tych, którzy za poprzedników byli wykluczeni. Jakiś czas temu wszyscy wpadli w zachwyt, gdy wyznał: „Jeśli ktoś jest gejem, ale szuka Pana i ma dobrą wolę, to kim jestem, bym mógł go oceniać?" Tyle tylko, że te słowa tak naprawdę oznaczały, że "nawet jeśli jesteś gejem", masz jakieś prawa. W mniej oficjalnych sytuacjach jest zresztą mniej przyjemnie, w rozmowie z włoskimi biskupami miał z troską zauważyć, że w seminariach jest za dużo „pedalstwa". Co z tego, że dwa dni później przeprosił za użycie homofobicznej obelgi. Znaczące jest to, że stanowisko, o którym mowa, papież wygłosił podczas spotkania za zamkniętymi drzwiami z grupą nowo wyświęconych księży w Rzymie. Miał dodać z dumą: "Nosimy spodnie". Czy aby na pewno? Jakoś nie kojarzę Franciszka w spodniach.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Ale stare, święte księgi mówią, że jak papierzak pogłaszcze brzuch ciężarnej, to dziecko będzie podobne do franciszka.
Nawet dziewczynka.
Proszę uważać!
Problem w tym, że wielu wcale nie jest świadomych i tego typu opowieści z mchu i paproci to ich rzeczywistość. Więc tak, należy o tym mówić tak długo, jak długo będzie taka potrzeba.
Po lekkim powiewie świeżości po wyborze Franciszka i jego ruchach, żeby być bliżej ludzi a także dużo łagodniejszym podejściem do spraw obyczajowych dziś chyba już mało kto z katolików się w jego słowach rozsmakowuje.
Prędzej większość jest zawiedziona coraz bardziej radykalnymi wypowiedziami, jawną prorosyjskością i niemocą w kwestii pedofilii.
Takie zjawisko to było przez pierwsze 3-4 lata pontyfikatu.
Fragment o Jezusie też trochę śmieszny. Zasadniczo w okresie w którym Jezus żył był generalnie bardzo liberalny w kobiecych kwestiach. Przykładanie dzisiejszych standardów do tamtejszych gestów, czy tekstów jest trochę od czapy, to już abstrahując od tego czy faktycznie pochodziły od Jezusa, czy były literacką kreacją.
Zakładając, że Jezus istniał.
Akurat co do tego, że istniał to chyba historycy są raczej zgodni. Jesus był postacią historyczną, natomiast czy i na ile mistyczną to już kwestia wiary.
Odnoszę się do tego jak jest opisany w ewangeliach i generalnie przykładanie tego do teraźniejszości bez kontekstu ówczesnych realiów jest średnio sensowne. Zwłaszcza ten przykład z prostytutką śmieszny.
NIe nie sa zgodni. Wzmanki "historyczne" o Jezusie (kilka nielicznych) pochodza z czasow prawie 100 po jego domniemanej śmierci i tez sa trefne... czesc na pewno jest pozniejsza falszywka(wstawka).
A co do "liberalizmu wzglednego historycznego" Jezusa...wszystko ok, czasy, okres, uklady społeczne...Ale skoro był WSZECHWIeDZACYM BOGIEM to chyba nie powinien sie zamykac w takich ograniczeniach dla swej ponoc "dobrej nowiny"?
Przykładając dzisiejsze standardy do tamtejszych gestów możemy dostrzec, jak źle wtedy było i jakie postępy poczyniła ludzkość. Pokazuje to również, że "kierowanie się w życiu biblią" nie jest dobrym pomysłem.
'NIe nie sa zgodni. Wzmanki "historyczne" o Jezusie (kilka nielicznych) pochodza z czasow prawie 100 po jego domniemanej śmierci i tez sa trefne... czesc na pewno jest pozniejsza falszywka(wstawka).'
Powiedzmy tak - sporo osób wydaje się mylić uznanie historyczności Jezusa z uznaniem go za boga. Owszem, do źródeł trzeba podchodzić krytycznie. Ale wiele osób w stosunku do historycznego Jezusa wydaje się być BARDZIEJ krytyczna niż wobec innych postaci ze Starożytności. Istnienie Jezusa jest całkiem dobrze udokumentowane jak na osobę która była jednym z całej chmary mistyków, proroków, kaznodziei i dziwaków od jakich roił się wtedy wschód Imperium Rzymskiego. Mówimy o czasach w których czasem nie mamy dobrych źródeł dla cesarzy i konsulów, co dopiero jakiegoś dziwaka z pośledniego zakątka imperium. A hipoteza że osoby piszące o realnym wędrownym kaznodziei rozpoczęły ubarwiać i wyolbrzymiać swoje historie jest bardziej prawdopodobna niż to że wymyśliły go od zera. Ten pomysł o jednym, wielkim, gigantycznym fałszerswie i zmowie trochę zaczyna być podobny do pewnego rosyjskiego 'historyka' który uznał że całe wczesne Średniowiecze zostały wymyślone przez pewnego papieża i pewnego cesarza... Zwolennicy Wielkiej Lechii też uważają że cała oficjalna historia to jedna wielka fałszywka, mająca na celu ukrycie istnienia wielkiego, prapolskiego imperium od Renu po Kamczatkę.
BTW, również istnienie Mahometa jest udokumentowane w zasadzie tylko w dziełach jego zwolenników. I też bywa podważane.
Ja tu widze blogoslawienstwo dla nienarodzonego jeszcze dziecka, a nie macanie kobiety...
Błogosławieństwo musi być przez dotyk?
Błogosławieństwo od kierownika burdelu.
A nie wystarczy zrobić znaku krzyża w ramach tego błogosławieństwa, tylko trzeba kobietę po brzuchu macać?
Mówisz,ze KK to jednak komunisci?
Bardziej pazerni i bardziej skuteczni,niestety.